Jedną z pierwszych książek jakie pamiętam z dzieciństwa jest Kubuś Puchatek. Mama mi go czytała, babcia opowiadała – tak dobrze znała niektóre opowieści że Stumilowego Lasu. Ta książka – myślę, że nie tylko u mnie w domu – była melodią dzieciństwa. Melodią dobrych chwil, kakao pitego w łóżku i długich, letnich wieczorów spędzanych w ogrodzie pod wielkim orzechem. Był tak ogromny, że udawałam, że gdzieś tam, w jego pniu mieszkał Kubuś. I dobrze mi z tym było. Później orzech został ścięty, a ja coraz rzadziej zaglądałam do ogrodu. I coraz rzadziej przebywałam w Stumilowym Lesie. Wróciłam do niego po trochu czytając opowieści o Kubusiu i reszcie przyjaciół moim dzieciom. Ale był to powrót niepełny. Tak w każdym razie czułam.
A teraz czuję, że oto znów siedzę w ogrodzie obok mojego orzecha. Pukam do malutkich drzwiczek w jego pniu i otwiera mi Kubuś. Tak jak ja otwieram twardą okładkę i zaglądam do wnętrza książki, która przeniosła mnie nie tylko do pewnego wyjątkowego lasu, ale też do czasów dzieciństwa.
Książka ta to 'Powrót do Stumilowego Lasu’ od Wydawnictwa Znak Emotikon. To opowieść zainspirowana twórczością A.A. Milne’a i E.H. Sheparda napisana przez Davida Benedictusa z ilustracjami Marka Burgessa. Mistrzowsko przetłumaczył ją Michał Rusinek.
Powracamy do starego miejsca i starych przyjaciół: Kubusia, Prosiaczka, Kłapouchego, Sowy i Królika. Jest i Tygrysek i Mamusia z Maleństwem. Ale nie wszystko jest po staremu. Coś się zmieniło. Dlatego Puchatek zwołuje Zebranie Kryzysowe na leśnej polanie. Brakuje Krzysia, ale cicho. Chodzą plotki, że on też powrócił… Tylko gdzie się skrył? Czy przyjaciołom uda się go odnaleźć? A może to on odnajdzie ich?
Powieść trzyma poziom oryginału. Czyta się ją wyśmienicie. Pomagają przepiękne ilustracje, których jest tu całkiem sporo. Są rozważania mojego ukochanego Prosiaczka. Jest małe Conieco. Są poszukiwania miodu, pisarskie próby Sowy sny o Afryce, a nawet… Poznajemy podstawy gry w krykieta! Są też pożegnania… Bo one zawsze prędzej czy później nadchodzą. Mimo, że nikt tak naprawdę ich nie chce. I nie potrzebuje…
Ta książka chwyta za serce. Warto ją mieć.








