Codzienność. Rutyna. Coś, czego nie doceniamy dopóki nie spotkamy się z sytuacją, w której coś lub ktoś chce nam tę codzienność zakłócić, zabrać, wkraść się w nią i sprawić, że zatęsknimy za nią zanim zdążymy mrugnąć. Wiem coś o tym, byłam w tym miejscu, w którym nagle, w jednej sekundzie, traci się rutynowe poranki i noce. Byłam i nigdy nie chcę do tej chwili i sytuacji powracać.
Dlatego bardzo doceniam nie tylko czas razem z rodziną, ale też książki, które o tym czasie mówią. Bez używania wielkich słów, mistycznych porównań. Tylko tak po prostu, normalnie opowiadają o rodzinie, jakich pewnie wiele. I tej rodziny codzienności, o kawałku ich świata w domu, przy pewnej cudownie brzmiącej nazwie ulicy.
To 'Słonecznikowa 5. Kość dinozaura’ Anieli Cholewińskiej-Szkolik z ilustracjami Marty Kuleszy. Ukazała się nakładem Wydawnictwa Wilga.
Bohaterami opowieści jest cała rodzina, łącznie z psem Zadziorem, którego pokochałam od pierwszego machnięcia ogonem. W skład rodziny wchodzą pani Natalia, pan Łukasz i dzieci – mały Adaś i bliźniaki: Lilka i Krzyś. To właśnie oni wpuszczają nas za próg domu i pozwalają przysiąść na chwilę i wsłuchać się w jego odgłosy. Pobawić się w detektywów szukających koszulki w stercie ubrań. Zobaczyć, jak dzieci w ogrodzie znajdują… kość dinozaura (!) i walczą z czarnym, kudłatym smokiem smokiem. Przyłączyć się do pikniku w salonie i zajrzeć do bazy z koca i krzeseł – najlepszej na świecie, jaką nie jeden z nas pamięta jeszcze z własnego dzieciństwa.
To książka, która ma szansę przenieść nas w magiczną krainę dzieciństwa bez technologii, miliarda zabawek. Ale z czasem dla siebie i zabawami, które się pamięta po latach. I wraca do nich z sentymentem. Tak jak do tej książki – to taki wehikuł czasu, pociąg do przygody, trampolina do krainy dobrej i słonecznej, do domu przy Słonecznikowej 5.






