Zawsze fascynował mnie człowiek. To jak wygląda – i dlaczego tak, a nie inaczej. To jak i co czuje i to skąd w ogóle biorą się w nas myśli. Nawet teraz, pisząc do Was te słowa mam w głowie gonitwę myśli właśnie. A podczas lektury książki, którą chcę Wam dziś pokazać to już w ogóle!
Janusz Leon Wiśniewski zawsze był dla mnie mistrzem słowa. A może nawet bardziej emocji, które owymi słowami potrafił wywołać. Od jakiegoś czasu pisarz ma w swoim dorobku również książki skierowane do młodszych czytelników. Ale i dorośli świetnie się bawią podczas lektury. Tak jest i tym razem, w przypadku nowości od Wydawnictwa Tadam – 'Marcelinka, Cecylka i pan Genomek. Opowieść mocno genetyczna’ z genialnymi ilustracjami Ani Jamróz.
To przede wszystkim książka, w której nie znajdziecie infantylizmu, a równocześnie operująca językiem, który zrozumie nawet mały człowiek. Opisująca geny i wszystko co z tym związane, całą genetykę, w sposób fascynujący. Aż żałuję, że nie było jej kiedy wybierałam dla siebie życiową drogę jako nastolatka. Kto wie, może wtedy to biologia i genetyka właśnie stałyby się moimi życiowymi wyborami. Zamiast pisania.
Wraz z bohaterkami, siostrami – Marcelinką i Cecylką oraz roztargnionym profesorem od genów – panem Genomkiem (czyli panem Jeremim), ruszamy w podróż, której nie zapomnimy nigdy. Podróż, która nauczy nas sporo o nas samych i o tym, dlaczego człowiek jest najbardziej fascynującą z istot, a przy tym niewiarygodnie działającym mechanizmem. Ale nie tylko. Nauczy nas też tego, 'że wszystko co żyje, ma jakiegoś swojego genoma’. I pokaże, gdzie ów genom się znajduje. I jak ważne są badania nad nim.
Jeśli chcecie się dowiedzieć czym jest 'groch pana Mendela’, jak wyglądają obrazy z mikroskopu elektronowego, jaka jest różnica między sumami a rybosomami czy czym tak naprawdę jest drabina DNA i tworzące ją szczebelki.
A kto wie – może ta opowieść odsłoni przed Wami jeszcze jedną, ważną prawdę – na temat tego, jak naprawdę powstał człowiek. Skąd się wziął. A może nie odsłoni… Chcecie się przekonać? Sięgnięcie po książkę.
Lektura jest fascynująca, ale równie wyjątkowe są ilustracje. Przepiękne, stworzone przy pomocy czarnej kreski i ograniczonej palety kolorów, które wymykają się ramom, wychodzą z nich. Są niczym plamy pięknie okalające wszystko wokół. Patrząc na nie czuję ogromny spokój. Podobnie jak kartkując tę książkę, przepięknie wydaną, na dobrym jakościowo, matowym papierze, w twardej oprawie.
Zakończyć chciałam jednym zdaniem, zagadką dla Was. O co w nim chodzi i dlaczego jest wyjątkowe: 'A tu mamy mamuta’. Ktoś, coś? 😁 Dobrej niedzieli!







