Pisałam Wam jakiś czas temu, że nasz przyjaciel, mój czworonożny syn, powoli odchodzi. I nikt z nas się na to nie godzi, ale wszyscy musimy się z tym pogodzić. Chociaż to bardzo ciężkie. Trudne i niewygodne. Bo jak możesz pożegnać kogoś, kto co rano budzi cię, bo nie jadł od 6 godzin 😁 i kto nie pyta o nic. Po prostu rozumie.
Na szczęście wciąż jeszcze tu jest. I mam nadzieję, że będzie jak najdłużej. Ale fakt faktem, z tym, że odejdzie, trzeba się będzie pogodzić.
A w oswajaniu procesu odchodzenia, pewnego zanikania, pomaga nam książka, która pojawiła się u nas akurat wtedy, kiedy najbardziej była potrzebna. To 'Żegnaj, mój Łatku’ od Wydawnictwa Jedność. Autorką tekstu jest Devon Sillett, a ilustracji – Nicky Johnston. Tłumaczenie przygotowała Joanna Olejarczyk.
Oliwia ma psa – Łatka. Są nierozłączni. Ona jest superbohaterką, on jej pomocnikiem. Razem mogą wszystko – Super Oliwia i Łatek Wspaniały. Dwa kawałki puzzli. Ale pewnego dnia Łatek odmawia zabawy. Jest coraz słabszy, aż w końcu… Odchodzi. Na zawsze. Oliwia jest smutna. Bardzo smutna. Nie może jeść ani spać. Jedynie we śnie czuje się dobrze. Bo we śnie Łatek jest z nią. Dziewczynka stara się sobie poradzić z emocjami, które w sobie ma. Stara się z całych sił. Po okresie żałoby, zaczyna rozmyślać o tym, co było dobre. Pamiętać przyjemne rzeczy i sytuacje. Aż w końcu jest gotowa na nowe. i ma plan…
To książka, która w łagodny sposób oswaja z tym, co nieuniknione. Nie wyolbrzymia traumy, rozpaczy i żałoby. Ale też ich nie spłyca. Pokazuje, że są potrzebne i, że w końcu kiedyś mijają. I, że nie trzeba wciąż żałować, by pamiętać. I w sercu wciąż mieć naszego ukochanego czworonoga. Ja mam, wszystkich, których pożegnałam. I wiem, że są ze mną każdego dnia. Czuję machanie ich ogonów…
To kolejna książka w ramach Czytelniczego Tygodnia pod psem. Jedna z moich ulubionych ❤






