Logo Dziecioczytanie Małe
1660217175560 01

Moja krew ma moc – ważna i potrzebna książka

Dzień dobry!
Dnia mi ostatnio nie starcza, cały czas jest coś do roboty. Nawet żeby usiąść jak na spokojnie poczytać nie ma za bardzo czasu. A jak już się uda, to zamiast po nowości, moje dzieci z uporem maniaka sięgają po książki, które już znają i które z jakiegoś powodu im się podobają. Niektóre znamy już na pamięć 😁 nie inaczej jest z pozycją, którą dziś chcę Wam pokazać. To 'Moja krew ma moc’ od Wydawnictwa Dwukropek. Autorką tekstu jest Justyna Wodowska, a ilustracji – Magdalena Jakubowska.
Książka jest nam niesamowicie bliska głównie dlatego, że jeden z moich synów sam zmaga się z anemią. I to już od dłuższego czasu. Teraz znów jesteśmy na etapie dodatkowego suplementowania żelaza i mamy dni lepsze i gorsze. To podstępna choroba i młody czuł się nieco osamotniony w zmaganiach. Aż do dnia w którym poznał Adasia – bohatera tejże książki. Podobnie jak mój syn, Adaś chodzi do przedszkola, ma psa i uwielbia dinozaury. Uwielbia tez słodycze, a nie przepada za warzywami (przynajmniej początkowo). Chłopiec zaczyna czuć się coraz gorzej i w końcu idzie z mamą do lekarza. Ten, po odpowiednich badaniach (fajnie pokazany proces pobierania krwi) stawia diagnozę – anemia. Obrazowo i w bardzo przystępny sposób wyjaśnia też co to oznacza i dlaczego krew Adasia straciła moc. Ale też podpowiada co zrobić, żeby moc powróciła – m.in. co i jak jeść.
Moi synowie są właśnie na etapie poznawania Gwiezdnych Wojen, stąd temat mocy wszelakiej jest im bardzo bliski 😁 może też dlatego tak bardzo polubili tę książkę. Idąc dalej – młody zaczął też przychylniejszym okiem patrzeć na warzywa, szczególnie te 'żelazowe’ jak je teraz określa. A Kule mocy z amarantusem z Żelazowego Przepiśnika Adasia (który znajdziecie na końcu książki) mógłby jeść codziennie.
Największy plus tej książki? To, że jest przystępna. Że ma bohatera z krwi i kości, który mógłby być realnym przyjacielem małych czytelników. Że nie owija w bawełnę i nie robi z dzieci przysłowiowych głupków. Nie oszukuje ich. Autorka w przystępny sposób pokazuje rzeczy, które dla takiego malucha mogą być naprawdę traumatyczne – jak wspomniane już pobieranie krwi czy wizyta u lekarza, który zamiast wyjaśniać, mówi trudnym językiem skierowanym do dorosłych. Lekarz z tej książki to ideał, chciałabym tylko takich (i takich jak nasza pani dr prowadząca) spotykać na swojej drodze.
Całości dopełniają ilustracje – wyjątkowo przyjemne dla oka, szczegółowe i z ładnymi, stonowanymi kolorami.
Bardzo polecamy!


Tagi: