To książka, która zaskakuje. Ilustracjami, historią, zakończeniem. Ale też takimi detalami, jak złocenia na grzbiecie, piękna wyklejka czy dość gruby, matowy papier w środku.
To debiut Wydawnictwa CzytaLisek- najmłodszego z grupy Helion. Debiut udany i piękny. Mowa oczywiście o książce Sophie Blackall (ilustracje i tekst – w przekładzie Marty Dudy-Gryc) zatytułowanej 'Kot Maruda’.
Poznajemy chłopca, który bardzo chce mieć kota. Tak bardzo, że prosi o niego codziennie, od 427 dni. I w końcu, owego dnia właśnie, rodzice się zgadzają. Albo może bardziej 'poddają’ – jak jest to humorystycznie podane w książce. Ale stawiają warunki. Kot pojawi się w domu, jeśli nasz bohater będzie m.in. utrzymywał porządek w pokoju, pisał do babci i codziennie czytał przez 20 minut. Co do tego ostatniego, chłopiec nie był zbytnio przekonany, ale cóż zrobić. Trzeba się było zgodzić, zanim rodzice zmienią zdanie.
Od decyzji poszło już szybko – wycieczka do schroniska, a tam on. Wymarzony, piękny i majestatyczny Max – kot, który jednak nie do końca chce współpracować. Kot Maruda. Oj, jak tak dalej pójdzie, to losy Maxa mogą być niezbyt wesołe. Chłopiec jednak wpada na pewien pomysł…
Jedyne co mi się tu gryzie, to podejście rodziców, którzy myślą o oddaniu Maxa z powrotem do schroniska, kiedy okazuje się, że zwierzak nie do końca jest taki, jak sobie wymyślili. W końcu zwierzę, to odpowiedzialność i o tym przede wszystkim trzeba pamiętać, kiedy decydujemy się na przyjęcie go do domu. A to co bardzo mi się podoba – to podkreślenie roli głośnego czytania. Okazuje się, że zasada 'minimum 20 minut czytania dziennie’ sprawdza się nie tylko w stosunku do dzieci…
Ten picturebook spodoba się nie tylko miłośnikom kotów. Myślę, że trafi w gusta dzieci – tych młodszych i tych starszych. Ale spodoba się też dorosłym. I mam nadzieję, że uświadomi to, jak ważna jest odpowiedzialność. A niezdecydowanym pozwoli jeszcze raz się zastanowić, bo to co sobie oswoimy, kogo oswoimy, zostaje z nami na zawsze. I warto o tym pamiętać.






