Ależ ja czekałam na tę kontynuację! Bardzo! To taki komiks z gatunku ciekawych, wciągających i fantastycznych – nie tylko jeśli chodzi o emocje, ale również o fantastykę jako taką – bo od niej się tu aż roi.
Są magiczne zwierzęta i istoty. Wampiry, ważkowce, smoki i nocne zmory. A w tym wszystkim ona – dziewczyna z niezwykłym darem, która potrafi skraść serce.
Wszystko to w komiksie 'Czarolina. 4. Zmora’ od Wydawnictwa Egmont (Świat Komiksu). Autorką scenariusza jest Sylvia Douyé, rysunków – Paola Antista, a kolorów – Lowenael. Tłumaczenie z francuskiego przygotowała Maria Mosiewicz.
Czarolina utknęła między światami snu i jawy. Czy profesorowi Balzarowi i uczestnikom kursu fantastykologii, który odbywa się na wyspie Vorn, uda się ją uratować? Pytań jest dużo, praktycznie co stronę mamy tutaj jakieś zaskoczenie. I odnośnie tego kim jest tak naprawdę Madame C, a nawet sam profesor. I dlaczego nowy uczeń, który właśnie teraz trafia na wyspę, jest wyjątkowy. Co pomoże – dzięki swojej ułomności w magicznym świecie – odkryć całej reszcie.
Jak zwykle tom kończy się w najmniej spodziewanym momencie. Czym oczywiście podsyca i zaostrza apetyt na więcej. Ale też zbliża nas do nieuchronnego zakończenia opowieści (już mi smutno na samą myśl) i poznania wszystkich tajemnic wyspy i jej mieszkańców.
To co podoba mi się w Czarolinie od początku to niezwykle rysunki – to jak są piękne, wyjątkowe i magiczne trzeba po prostu poczuć. Mój starszy syn twierdzi, że są dziewczyńskie. Ale jest teraz na takim etapie, że wszystko co nie ma koparek i tym podobnych na pierwszym planie uważa za właśnie dziewczyńskie 😅
Za to młodemu bardzo się podobają, wyciąga sobie często wszystkie tomy, ogląda i mówi, że już nie może się doczekać aż będzie starszy i będzie mógł poznać całą historię Czaroliny, magicznych stworzeń i wyspy, która jeszcze niejedną tajemnicę gdzieś tam przed nami skrywa.




